Przy kawie o marzeniach z Martą Orzeł

-Cześć Marta, może zaczniemy od przedstawienia Cię czyli proszę żebyś powiedziała nam : Kim jesteś ?
- Martą – degustatorką/pogromczynią życia codziennego. Pewnie chciałabym, by było więcej chwil delektowania, próbowania, smakowania życia, a nie walki z codziennością, ale bywa różnie. Jestem trenerką biznesu i głównie zajmuję się uczeniem dorosłych umiejętności niezbędnych. Kiedyś te umiejętności nazywałam „miękkimi”, ale dzisiaj używam innego, bardziej adekwatnego słowa. Od wielu lat wykonuję ten zawód, pracowałam w firmie szkoleniowej i wspierałam ludzi w rozwoju. Ostatnio jednak sporo się zmieniło w kwestii tego jak chcę dalej rozwijać swoje talenty w uczeniu dorosłych. Prywatnie jestem żoną i mamą dwóch córek: 9 i 5 lat więc same wyzwania na horyzoncie.
-A jak to się wszystko zaczęło, jak wybrałaś taką ścieżkę kariery?
- Jestem psychopedagogiem kreatywności i w związku z tym miałam zajmować się dziećmi wybitnie zdolnymi. Miałam zgłębiać tajniki  kreatywności i pracować z dzieciakami które są świetne w pewnych obszarach, ale mają często trudności społeczne wynikające z różnic między rówieśnikami. Na studiach wzięłam udział w  międzynarodowym  programie ‘Odyseja Umysłu’, który uczy kreatywności, rozwiązywania problemów. Wraz z drużyną studentek zajęłyśmy pierwsze miejsce w naszej grupie wiekowej i miałyśmy możliwość reprezentowania Polski na finałach światowych w USA, co było dla nas równoznaczne z wygraną w Totolotka! I mogłyśmy tam pojechać. Niestety, był kłopot w postaci braku funduszy. Musiałyśmy zapłacić za bilety lotnicze i po części za pobyt, a na to po prostu nie było nas stać. W związku z tym myślałyśmy jak możemy zarobić. Nie chodziło o to żeby zarobić sprzedając makulaturę, albo jabłka, bo potrzebowałyśmy znacznie wyższej kwoty. Szybka analiza czym dysponujemy, co mamy, jakie zasoby? Ustaliłyśmy, że mamy unikalne doświadczenia (co prawda w skali mikro) w tworzeniu i prowadzeniu treningów twórczości, kreatywnego rozwiązywania problemów. I to był strzał w 10! Każda z nas ruszyła by zdobywać fundusze na wyjazd. Ja wraz z koleżankami zapukałam do pewnej firmy z branży IT, oraz do burmistrza gminy Ochota w Warszawie. Zaproponowałyśmy w zamian za wsparcie, warsztaty. I tak zarobiłyśmy pieniądze - prowadząc treningi twórczości, kreatywnego rozwiązywania problemów dla dorosłych. Wtedy coś mi podpowiadało z tyłu głowy: Ty się lepiej odnajdujesz w pracy z dorosłymi. To ci sprawia większą frajdę, chociaż jest to znacznie trudniejsze. Postanowiłam wtedy, że spróbuję. Będę trenerką. Będę prowadziła szkolenia dla dorosłych. Kiedy dzieliłam się moimi postanowieniami słyszałam: zapomnij! Zapomnij, że po takich studiach ktoś z firmy szkoleniowej będzie chciał z Tobą współpracować. Nie masz szans. Te słowa silnie oddziaływały, bo to były czasy w których ten zawód zdominowany był przez mężczyzn. Oczywiście kobiety też były, ale mężczyznom było prościej (siwy pan po czterdziestce budził większe zaufanie niż czterdziestoletnia pani). Moje doświadczenia zawodowe były przeróżne: od bycia ankieterką, animatorką, recepcjonistką, poprzez sprzedaż czy organizowanie eventów, aż w końcu zostałam trenerką w firmie szkoleniowej. Długo tam pracowałam - 13 lat. Miałam okazję pracować dla różnych firm, instytucji, grup. Podczas tych 13 lat wypracowałam swoją specjalizację, czyli wspieranie menedżerów w roli liderów. Drugi mój obszar specjalizacji to efektywność osobista (czyli wszystko to co związane jest z dopasowaną komunikacją, asertywnością, wygaszaniem konfliktu, czy zarządzaniem sobą w czasie). Po latach z walizką w ręku, tysiącach godzin na sali szkoleniowej i dwóch córkach zaczęłam odczuwać potrzebę zmiany. Lubię uczyć dorosłych, sprawia mi to niesamowitą frajdę, i widzę w też sens, dlatego wiedziałam, że chcę robić to dalej. Tylko inaczej. Najpierw myślałam o moich klientach. I tu znów wracała do mnie branża IT z którą lubię pracować. Widzę w nich duży potencjał i jednocześnie wołanie o pomoc w sytuacjach, kiedy bardzo dobrzy (czasem wybitni) specjaliści stają się średnimi (czasem słabymi) menedżerami. To nie odnosi się tylko do tej branży, zauważyłam to w wielu firmach. I to mnie nieustannie zadziwia. Jak ktoś chce zostać operatorem koparki – doszkala się, jak chce zostać architektem – uczy się, jak chce zostać mamą – przygotowuje się do roli. Niby takie oczywiste, a jednak nie do końca. Wiele firm nie przygotowuje swoich ludzi do roli szefów. I tu właśnie ujawnia się mój talent – wspieranie menedżerów w roli. Chcę też szczególnie wspierać kobiety, które chcą być menedżerkami. Zarówno te, które chcą mieć swój własny biznes, zatrudniać ludzi, ale też takie, które zaczynają swoją drogę w korporacji, czy mniejszej firmie. Ostatnio coraz częściej prowadzę konsultacje dla nowych liderek. I niezmiennie mnie to cieszy, bo widzę jak bardzo zmieniły się czasy, gdzie hasło „kobiety na traktory” nie budzi większego zdziwienia 😉 Jest jeszcze jeden obszar szczególnie mi bliski – to rozwijanie talentów.
- Marta, a możemy jeszcze wrócić do tego fragmentu kiedy mówiłaś, że osoby dookoła Ciebie raczej zniechęcały Cię do pójścia w tym kierunku o którym marzyłaś. Chciałam dopytać, jak to się stało, że się jednak nie złamałaś, że szłaś tą swoją drogą?
- Mam wrażenie, że często słyszałam, że mi się nie uda. Może wynikało to z tego, że mieszkałam w małej miejscowości i marzenia o podróżach, unikalnych kierunkach, czy odległej Warszawie miało pozostawać jedynie w sferze fantazji. Kiedy zaczęłam chociażby myśleć o jakiejś drodze zawodowej, to zazwyczaj słyszałam, że ciężko ci będzie z takiego małego miasta iść gdzieś tam, do Warszawy.  Pewnie każdy z nas marzy o wielu rzeczach, tylko pytanie co zrobimy z tym kiedy wypowiemy te marzenia głośno. Co zrobimy, gdy słyszymy naokoło, że to tylko mrzonki? Może kiedy słyszymy takie słowa jako dorośli już ludzie, łatwiej sobie z nimi radzimy. Natomiast, kiedy dzieje się to w okresie dziecięcym to już nie tak łatwo wyjść z tego bez szwanku. A skutkiem tego może być obniżona pewność siebie, lęk przed podejmowaniem decyzji w obawie przed porażką czy zbyt duże wymagania, albo marazm. Może przez takie słowa” nie dasz rady”, wiele osób nie podjęło nawet próby budowania swojego mistrzostwa, nie podążało za marzeniami. Ja sama nie raz słyszałam takie słowa. A marzenia i pomysły miałam przeróżne....
- No właśnie jak to tak płynnie przechodzimy do marzeń, to możesz o tym trochę opowiedzieć? 
- Hmm... Kiedyś marzyłam, żeby zostać aktorką. To było ciche marzenie, takie, którego człowiek się trochę wstydzi (że można o czymś takim marzyć). Ale jak mi to kołatało po głowie. Jak tylko o tym wspominałam, słyszałam to przysłowiowe: „zapomnij”. Bo przecież nie mam szans, z małego miasta, bez przygotowania, po Liceum Ekonomicznym. Zbyt często w szkole, w domu słyszałam; „trzeba mierzyć siły na zamiary”. Gdyby wszyscy sławni tego świata do tego się stosowali to dopiero mielibyśmy efekty. Słyszałam też wielokrotnie opinie o sobie:, że lubię mówić i bronię całego świata i na pewno będę prawnikiem. Kiedy zaczęłam zastanawiać się nad tym usłyszałam: „po rachunkowości na prawo – bez szans”. Nigdy nie spróbowałam iść żadną z tych dróg, dlatego nie wiem, czy miałabym szanse czy nie, ale myślę, że te dziecięce marzenia są niesamowicie ważne. Jako dziecko miałam też zwyczajne przyziemne marzenia: pomarańcze nie tylko na święta, paczka cukierków czekoladowych, czy kolorowe długopisy. To takie marzenia na miarę tamtych czasów – lat osiemdziesiątych. Pamiętam jak siedząc pod biurkiem oglądałam zagraniczny katalog. Ileż tam było zabawek, sprzętów, których nigdy w życiu nie widziałam, kolorowych ubrań. To był taki świat marzeń. Tamte lata chyba mocno wyryły w mojej pamięci przekonanie, że wszystko trzeba załatwić. Całe szczęście że ten czas się skończył. Potem bardziej odważnie marzyłam, bo dałam sobie na to przyzwolenie. Zaczęło się od wyboru kierunku studiów: psychopedagogika kreatywności – pamiętam miny osób, którym mówiłam co studiuję. Do dzisiaj pamiętam też moment kiedy mówię mojemu tacie, że pracuję w firmie szkoleniowej i jestem  trenerką biznesu. Miałam wrażenie że on w ogóle mi nie uwierzył (chyba w ogóle nie wyobrażał sobie, że taki zawód istnieje). Kiedyś przywiozłam mu folder firmowy w którym była rubryka ”nasi trenerzy” i tam było moje zdjęcie, imię, nazwisko i notka o mnie. Prawdopodobnie to był moment, w którym przekonał się, że taki zawód istnieje na prawdę. Obecnie większość dzieci absolutnie nie wie jaki zawód będzie kiedyś wykonywać. W związku z tym myślenie o rozwoju i kształceniu w kierunku zawodu jest złudne. Dlatego tak ważne jest bazowanie na swoich talentach, mocnych stronach. Talenty nie definiują co możesz robić w życiu, ale w jaki sposób to możesz robić. Minusem obecnej szkoły jest to, że nie uczy dzieci myślenia o sobie w kontekście budowania swojej przyszłości. Na bazie talentów, mistrzostwa, zawodowstwa, marzeń, mocnych stron, wszystkiego co potem składa się na ten przysłowiowy zawód. 
-Marta a co myślisz o tym, że ktoś nie ma talentu ale bardzo lubi coś robić...Czy ta osoba nigdy nie osiągnie dobrych wyników?
- Pytanie kto i jak definiuje talent? Prosty przykład pokazujący jak myślimy o talencie i mistrzostwie. Kiedy dziecko wraca ze szkoły i woła od progu: ‘Mamo, mamo, dostałem szóstkę z matmy’. Jak mama reaguje, wiedząc, że dziecko jest bardzo dobre z matematyki? „Fajnie, że masz szóstkę, żebyś z polskiego jeszcze tak usiadł i nadrobił zaległości”. Jaki wtedy daję komunikat? Jesteś w czymś naprawdę dobry, to zostaw to  i zajmij się tym w czym jesteś słabszy. Całą energię poświęć na to co nie sprawia ci być może radości. Po prostu ucz się. I jaki mamy efekt? Na język polski będę poświęcać dużo więcej czasu, mimo, że nie mam do niego serca i co najwyżej będę dobry lub przeciętny. Natomiast moja ulubiona matematyka bez ćwiczenia, doskonalenia będzie owszem bardzo dobra, ale zabraknie w niej mistrzostwa. Dlatego bardzo trudno jest stwierdzić czy ktoś ma talent, zanim nie zdefiniujemy rozumienia talentu. Może ma talent, może ma serce, może wyćwiczył to 300 razy, może zbudował nawyk. Dlatego jak chcesz być w czymś mistrzem, to trzeba się w tym doskonalić i temu poświęcać czas, a talenty pomogą tylko trzeba wiedzieć jak i które wykorzystać. To co mnie najbardziej denerwuje w szkole, to jest definiowanie talentów poprzez konkursy. Rysowanie, śpiewanie, wiersze, ewentualnie żonglowanie, konkurs z matematyki czy polskiego. I tak postrzegane są talenty. Efekt? Kiedy osobie dorosłej zadaję pytanie: „Co jest jej talentem?  To bardzo często widzę zakłopotanie i słyszę: ‘No nie mam talentu. Rysować nie umiem, śpiewać też nie za bardzo, żonglować też nie, ciasta też mi kiepskie wychodzą”. Bo my tak postrzegamy talenty. Instytut Gallupa od ponad czterdziestu lat prowadzi badania nad talentami. Wśród kluczowych 34 można znaleźć takie talenty jak; osiąganie, bliskość, komunikacja, rozwijanie innych czy optymizm. Brzmią inaczej niż typowe tańczenie, śpiewanie 😉 Odkąd zajmuję się zawodowo tematem talentów, wnikliwie dopytuję i analizuję mocne strony. Dlatego jeszcze raz powtórzę: talenty (wg. Gallupa) nie definiują jaki zawód możesz wykonywać!
- A to co powiedziałaś o nawyku i tej ilości powtórzeń, to co masz na myśli? 
- To jest trochę tak jak ze sportem i ćwiczeniami. Chcesz mieć silne nogi, więc możesz sobie zrobić trening od 8:00 do 18:00.10 godzin treningu. Zakładając, że nie padniesz z wycieńczenia – pomyśl jak taki trening wpłynie na Twoje nogi. A teraz zamień te 10 godzin na 20 sesji po 30 minut. I jak wtedy będą wyglądały twoje nogi? Co będzie korzystniejsze i przyniesie lepszy efekt? Dodatkowo warto się zastanowić po którym z tych dwóch treningów podejmiesz się kolejnych ćwiczeń? Myślę, że gdybym sama zrobiła trening numer 1 nigdy w życiu nie pomyślałabym nawet o sporcie, a co dopiero mówić o wykonywaniu ćwiczeń. Dokładnie tak samo jest w innych obszarach uczenia się. Ilość powtórzeń sprzyja budowaniu mistrzostwa, a jeśli to robisz w zgodzie ze swoimi talentami to sukces jest na wyciagnięcie ręki. Musisz tylko sprawdzić czy ta droga jest dla Ciebie – czy to Ci się podoba. A nie sprawdzisz tego, nie wykonując kilku chociażby powtórzeń. To tak jakby ktoś zapytał mnie czy lubię skakać ze spadochronem. Nigdy nie skakałam, więc nie wiem czy to jest coś co by zagrało mi w duszy. Oczywiście, czasem nie mamy możliwości działania, żeby móc stwierdzić czy to jest ten kierunek w którym byśmy chcieli pójść. Ale jeśli tylko masz możliwość, to próbuj, doświadczaj, sprawdzaj.
-Rozumiem, a jak z Tobą nad tym można pracować? Czy ciągle są to grupy warsztatowe czy można pracować indywidualnie? Czy może po prostu się do Ciebie taka osoba zgłosić? Czy pracujesz też zdalnie?
-Dużo pracuję z firmami, z menedżerami na sali szkoleniowej, ale pracuję też indywidualnie. Często zgłaszają się do mnie osoby, które chciałyby rozwinąć swoje umiejętności np. w asertywności, komunikacji, wygaszania konfliktów. Niektórzy wprost chcą pracować na licencjonowanych narzędziach jak typologia zachowań DISC, czy analiza talentów Gallup. W tych indywidualnych sesjach drogi są dwie: albo opracowujemy ścieżkę co chcemy zrobić i spotykamy się na przykład raz w tygodniu np. przez trzy miesiące, albo działamy „tu i teraz” i rozwiązujemy pilne tematy. Pracujemy nad kompetencjami, umiejętnościami, które są istotne z perspektywy roli np. liderki zespołu, albo działamy nie bieżących problemach. Musimy pamiętać o jednej ważnej rzeczy, to co robię podczas sesji to wsparcie, ale później ta osoba, musi chcieć to wdrożyć w życie. Inaczej się nie da. Konsultacje wykonuję stacjonarnie i zdalnie, tu nie ma żadnych ograniczeń. Jak się z Tobą skontaktować? Najłatwiej przez stronę www.martaorzel.pl lub przez fb https://www.facebook.com/martaorzelpl. Na fb publikuję krótkie merytorycznie treści, użyteczne narzędzia do zastosowania „na już”. Zapraszam do skorzystania.
-A co Cię teraz kręci najbardziej?
- Lubię się rozwijać i uczyć, więc to co mnie zawsze pociąga to poszukiwanie nowych rozwiązań, nowych narzędzi, nowych pomysłów. A potem wdrażanie ich podczas pracy z ludźmi. Ostatnio mocno rozwijam obszar związany z talentami Gallupa z budowaniem mistrzostwa, wsparciem menedżerów a szczególnie kobiet. Niedawno miałam spotkanie z menedżerkami, które pierwszy raz objęły role liderskie, albo takie, które przygotowywały się do tej roli. To była bardzo wdzięczna praca. Bardzo lubię pracować z osobami które chcą się uczyć, które chcą rozmawiać o swoim potencjale i obszarach do rozwoju. Wtedy dużo łatwiej można działać. To co rzeczywiście mnie najbardziej kręci to praca z osobami, które chcą coś zmieniać, chcą coś robić inaczej, które chcą się uczyć, ale też zdają sobie sprawę z tego, że samo szkolenie czy konsultacja to za mało.
- Jakie książki byś poleciła osobom które chcą się rozwijać?
- Pierwsza to „Esencjalista”, książka poradnikowa, ale jeśli interesuje kogoś tematyka rozwoju osobistego to zachęcam. Przewija się w niej temat minimalizmu, zarządzania sobą w czasie, planowania, asertywności. Proste pytania, proste porady do zastosowania na już np. wpisz do harmonogramu czas na myślenie, mów wolno „tak”, szybko „nie”. Druga książka to „Codzienne rytuały, jak pracują wielkie umysły”. Książka pełna krótkich biografii. Lekko się ją czyta, a główny wniosek sprowadza się do tego, że codzienne nawyki, rytuały (niekoniecznie dobre) towarzyszyły wielkim mistrzom od zawsze i porządkowały ich pracę. Trzecia książka, a właściwie autor kilku książek czyli Miłosz Brzeziński. „Głaskologia”, „Życiologia”, „Wy wszyscy moi ja...” W tych książkach podoba mi się tak wiele: od okładki, układu tekstu, poprzez temat, sposób definiowania i tłumaczenia życia codziennego. Jeśli nie wiesz, czy książka jest dla Ciebie to zachęcam do posłuchania Miłosza. Lubię jego poczucie humoru, błyskotliwość, trafność wypowiedzi. Książki Miłosza to mój numer 1. 
-Hmm.. Chciałaś być aktorką a to co robisz to są wystąpienia publiczne. To jest bardzo spójne, nie?
- Ale porównanie! Nigdy o tym nie myślałam w nawiązaniu do moich dziecięcych marzeń. Przypomniała mi się pewna historia z dzieciństwa. Wraz z rodziną jechaliśmy autokarem na wczasy, miałam wtedy kilka lat. Podróż trwała dość długo, więc ktoś wywołał mnie „na scenę” (w postaci autokarowego fotela). Nie czekając na zachętę zadeklamowałam wiersz. Jak się okazało był niezbyt cenzuralny, o czym nie wiedziałam. Na końcu z dumą podkreśliłam, że wiersza nauczył mnie mój dziadek. Potem już poszło. Recytowałam, śpiewałam piosenki na wszelkich możliwych akademiach, chodziłam na kółko teatralne, występowałam na scenach w domach kultury. Także to występowanie przed ludźmi było ze mną od zawsze.  No i chyba sobie to wypracowałam - ilością powtórzeń 😉 Czasem ludzie pytają mnie czy się stresuję stając przed grupą dyrektorów z wielkich firm? Uśmiecham się i dodaję, że to stawanie przed grupami byłoby stresujące gdybym nie miała im nic do zaoferowania. A ja przecież staję przed nimi z bagażem doświadczeń, wiedzą, umiejętnościami trenerskimi, z uważnością, narzędziami i chęcią działania. Mobilizacja jest zawsze to jasne. Lubię uczyć innych. Wierzę, że to co robię jest użyteczne i dzięki temu kobiety, mężczyźni stają się lepszymi menedżerami. Bardziej pewnymi siebie. Jeśli mogę im pomóc i mogę ich wesprzeć, to chętnie to zrobię. Staję przed ludźmi z przekonaniem, że to co robię to mój talent.
-Czy chcesz cos na koniec dodać Marta?
- Wiesz, jak miałam dwadzieścia parę lat to moje rówieśniczki nie zajmowały menedżerskich stanowisk, nie zakładały swoich biznesów. Wtedy myślało się o tym żeby gdziekolwiek się „załapać”. Dzisiaj kobiety które mają dwadzieścia parę lat, to są kobiety o dużo większej świadomości, ale też z dużo większymi możliwościami na rynku. W związku z tym chciałabym im powiedzieć by działały w zgodzie ze sobą i swoimi talentami.
-Czyli że mają w sobie wszystkie zasoby, żeby czuć się dobrze na rynku pracy?
- Na pewno mają większą świadomość możliwości. Mają odwagę. Mogą się uczyć, rozwijać, testować próbować. Są przyzwyczajone do tego, że uczenie jest naturalnym procesem. Nieograniczony dostęp do wiedzy, warsztatów otwiera nowe możliwości. Dzisiaj dwudziestoparolatkowie zostają liderami, a jeśli komuś marzy się własny biznes to – proszę bardzo.20 lat temu tak nie było. 
-To mi też przypomina o osobach które się przekwalifikowują. Obecnie jest to typowe, że kilka razy w życiu zmieniasz zawód. I to też jest okej?
- Jak najbardziej! Zmiana zawodu może wynikać z wielu rzeczy. Może to być pokłosie tego, że nie przyjrzeliśmy się temu jakie mamy talenty, co chcemy robić, co nam sprawia radość i gdzie możemy budować mistrzostwo. Kiedyś lekarz, prawnik to były poważane zawody, dzisiaj odchodzimy już od takiego myślenia.
- A Jeszcze pytanie jak to jest że Tobie głowa tak pączkuje tymi pomysłami? Moim zdaniem to jest to Twój talent gigantyczny!
- Lubię to robić. Tak mam, że patrząc na innych, na  ich biznesy, rozwój, włącza mi się bardzo mocno rola mentora i chyba dają znać o sobie moja studia kreatywności. Pamiętaj, że ja jestem też wyćwiczona, bo uwaga(!) to można wyćwiczyć. Kreatywność się ćwiczy(!). Z tym się nie rodzi. W związku z tym z łatwością wchodzę w rolę mentora, generatora pomysłów, czy twórcy. Jak patrzę na czyjeś biznesy, to rzeczywiście widzę bardzo duży potencjał. To mocno o sobie dawało znać podczas spotkań i konsultacji indywidualnych z dziewczynami które rozwijały swoje biznesy. Nagle uruchamiała mi się lawina pomysłów. To były bardzo różne pomysły: na produkty, rozwiązania, narzędzia, nazwy, formy przekazu. Wiele z nich hula w świecie i to moja osobista duma. 
- Jak w przypadku Waka Waka Fotografia! 
- Jak biznes, pomysł ma potencjał to i pomysły szybko się rodzą. Tworzenie dla kogoś jest ogromną przyjemnością. Dla siebie zdecydowanie trudniej. Wtedy włącza mi się wewnętrzny krytyk. No i zaczyna się – wtedy toczę prawdziwą batalię. Kiedy tworzę dla kogoś to krytyk siedzi cicho a ja mogę spokojnie działać. Czyli wychodzi na to, że jednym z moich talentów jest to, że jestem generatorem pomysłów dla innych. 
- Potwierdzam. I dziękuję !!!
-Dziękuję.

Marta jest trenerką biznesu,
zajmuję się uczeniem dorosłych umiejętności niezbędnych.
www.martaorzel.pl
fb: www.facebook.com/martaorzelpl.
Marta Orzeł
Trenerka Biznesu