
Przy kawie o marzeniach z Justyną Kowalską
Justyna jest Artystką, Dziewczyną z hamaka, podróżniczką i arcyciekawą osobą! Jeśli czasem zastanawiasz sie gdzie podziało sie Twoje wewnętrzne dziecko, odkładasz życie na potem albo po prostu chcesz ją bliżej poznać przeczytaj wywiad, który miałam zaszczyt z nią przeprowadzić.
–Po pierwsze: kim jesteś ?
-Hahaha.. No jak ostatnio powiedziałam Witkacym z cyckami! No właśnie z tym się borykam cały czas: kim ja jestem jestem? Artystką, byłam reżyserką, scenarzystką przez ostatnie kilkanaście lat. A w tej chwili.. też jestem artystką. Reżyseruję spektakle, piszę scenariusze, gram w teatrze, performuję, ostatnio maluję i tańczę w różnych miejscach, na przykład na Gran Canarii. Uwielbiam dzikie plaże, łąki, a nawet opuszczone budynki. I planuję pisać o mojej transformującej podróży na Kanary.
–A o co chodzi z tymi Kanarami?
-No to całe story. Pewnego dnia 2018 roku, w styczniu spakowałam plecak pojechałam na Gran Canarię, w podróż, która miała trwać 3 tygodnie. Podczas niej miałam sobie oczyścić umysł, miałam się dokładnie zastanowić co chcę w życiu robić, ponieważ byłam w trakcie bardzo mocnego kryzysu zawodowego i osobistego. Miałam stany depresyjne i źle mi było, ciasno w życiu, ponuro i to były nawracające stany, zwłaszcza zimą. Już od jakiegoś czasu miałam ochotę podróżować, jechać gdzieś, gdzie jest ciepło, gdzie są mili ludzie, gdzie jest dużo uśmiechu, mniej narzekania, nie ma przemocy.. Ale cały czas miałam miliard pretekstów, czemu tego nie robić. I właśnie w styczniu podjęłam decyzję, że jadę! Takim bezpośrednim impulsem była śmierć osoby, z którą pracowałam – aktorki teatru w Zakopanem, zmarła nagle na raka, który bardzo szybko postępował, ale miałam takie wrażenie, że ona umiera z przesłaniem. Bo ona bardzo dużo mówiła, co to znaczy żyć, co to znaczy się nażyć. I ona mi wielokrotnie wcześniej powtarzała: „Justyna jak ja bym na twoim miejscu żyła! Jak ja bym na twoim miejscu podróżowała!” W dniu pogrzebu postanowiłam, że jej posłucham. Podróż miała trwać 3 tygodnie, ale jak już się znalazłam na tych Kanarach to postanowiłam nie wykorzystać biletu powrotnego 🙂 I ta podróż odmieniła moje życie!
–Trochę mam wrażenie, że to ma związek z tym moim kolejnym pytaniem, bo całe to moje Waka Waka i biznesowe rzeczy są wokół marzeń skupione, dlatego chciałam zapytać Cię o marzenia…
-Tak.. moje marzenia.. jak byłam dzieckiem chciałam zostać piłkarzem albo aktorką. W związku z tym poszłam na informatykę i zostałam reżyserem. A teraz maluję! Wiesz co, moje marzenie na teraz, bo one cały czas się krystalizują, więc moim marzeniem jest dalej tak żyć jak żyję od roku. Bardzo mi się podoba ten styl życia, w którym pojawiam się w różnych fajnych miejscach, spotykam fajnych ludzi i robię fajne rzeczy. Lubię jak jest ciepło, ale w Norwegii i Pradze też dobrze mi się żyło. Ale tak naprawdę w tym wszystkim jest poszukiwanie domu, poszukiwanie miejsca w którym się osadzę, w którym będzie jakaś fantastyczna społeczność, ale w którym będę czuć się bezpiecznie, dobrze. I będę miała swoją pracownię, w której będę robić wszystko na co mi przyjdzie ochota. Bo ja dzisiaj maluję, dzisiaj tańczę, nie najpiękniej jedno i drugie Ale sprawia mi to radość! Oprócz tego piszę, ale ja nie wiem, co jeszcze będę chciała spróbować robić jutro. Wiem, że chcę próbować robić sztukę w różnych miejscach.
–Podoba mi się to, że Ty zapraszasz ludzi do tego. Czy wyobrażasz sobie, że mogłabyś w tym sama być?
-Ja jestem samotnikiem generalnie, bardzo lubię sobie siedzieć sama w domu dłubać różne rzeczy, czy sama siedzieć sobie na tej plaży. Ale od czasu do czasu fajnie jest zaprosić innych i właśnie z innymi porobić głupoty. Taką radosną twórczość.. zorganizowałam coś takiego jak Painting Party czyli wspólne malowanie z dziewczynami, które nigdy nie malowały I to było coś fantastycznego! Dziewczyny się tak pootwierały, zachowały się jak pięciolatki w pewnym momencie, a przyszły takie bardzo na poważnie. Zobaczenie dziewczyn, które tak bardzo chciały mieć wszystko pod kontrolą, tak bardzo chciały, żeby wszystko było ładne, a które na sam koniec po prostu chlapały farbą na prawo, na lewo, na mnie, na obraz, mogły się wyżyć, było czymś fantastycznym! I to lubię! I lubię też poprowadzić warsztaty, obserwować jak z ludzi te obrazy wypływają, często sami się nie spodziewają, że je w sobie mają, noszą.
-To jest trochę dziwne pytanie do Artysty, ale jak tak na co dzień wygląda twoje życie? Jak wygląda np. Twój tydzień pracy, życia? Miesiąc?
– To się przeplata. Masz do czynienia z osobą, która nie ma regularnego trybu życia. Ja żyję projektami. W sensie, że w pracy reżysera czy scenarzysty nie ma tak, że jest praca cały czas. U mnie to wygląda tak, że albo mam stany takiego lenistwa, że nic nie robię bardzo długo jak to Witkacy mówi ‚Stany pozornego próżniactwa’, zaczajenia się. Po tych okresach następują takie pełne energii, erupcja pomysłów. Jest wtedy 1000 na minutę i one atakują, nie mogę się od nich opędzić, to jest straszne! Ale potem wybieram jeden i się na nim skupiam i zaczyna się praca 24 godziny na dobę – przez miesiąc, dwa. Wtedy bardzo destrukcyjnie żyję, bo nie jem, nie śpię, jest tylko ten projekt i nie ma życia. I uważam, że to nie jest zdrowy rytm. Nie polecam. Aczkolwiek on ma swoje zalety, bo jest kreatywnie, ciągle na maksa! Bardzo ważne są momenty tego leżenia w hamaku, żeby się naładować, zregenerować. Próbowałam sobie narzucić jakiś regularny, codzienny rytm. Na przykład wstaję rano, zaczynam od porannych stron, albo tańca, bo to najlepiej mi wychodzi, ale no nie… No po prostu mój mózg wtedy nie pracuje, rano jestem zazwyczaj zmęczona, więc ja muszę najpierw odpocząć 😉 Piszę książkę, która jest teraz moim głównym projektem, jest to powieść drogi. No i te wszystkie momenty, kiedy ją piszę zdarzają mi się tylko jak jestem totalnie wypoczęta.
-No, przekonuje mnie to. A powiedz jak takie życie da się pogodzić utrzymaniem relacji? Z przyjaciółmi? Czy technologia już wszystko ułatwia?
-Wiesz, ja nie mam dzieci, zacznijmy od tego, że ja nie mam tej rodziny, którą ja stworzyłam. To, co nie pomaga w podróżowaniu to jest .. Żabka (kotek). Muszę ją podrzucać do „cioci”. Mam przyjaciół, ale jestem w trakcie zmiany, kiedy ja się zmieniłam, zmieniły się też relacje. Z tymi znajomymi z którymi miałam kontakt, tylko z garstką jeszcze utrzymuję, ale mam wrażenie, że teraz jest ten kontakt lepszy niż przed wyjazdem, mimo że się rzadziej widzimy. Za to jest duży krąg nowych ludzi, spotkanych na drodze, z którymi utrzymuję kontakt. Bardzo ważna jest dla mnie społeczność Latającej Szkoły (www.latajacaszkola.pl)
-Czyli znajdujesz nowych ludzi w swoim życiu, odkąd przechodzisz tą zmianę? Czyli da się jeszcze poznać nowych ludzi, zaufać komuś…
-W sumie mi się wydaje, że ta podróż się zaczęła trochę dlatego, że spotkałam te wszystkie piękne kobiety, którym się chce, które się nie zatapiają w marazmie, które choć są w różnych momentach, to chcą bardzo coś zmienić, coś zrobić, chcą działać, chcą tworzyć. Patrzenie na ich energię bardzo mnie karmi, to daje takiego kopa! A mam to szczęście, że spotykam się też na żywo z dziewczynami z tej onlajnowej szkoły, to jest bardzo fajne. –Justyna, a chciałabyś mi opowiedzieć o jakimś szczególnym projekcie, swoim pomyśle? -Jest taki temat, miałam taki szalony pomysł, żeby zrobić całoroczną Plażę dla Marzycieli. A że w Krakowie nie ma plaży i w Krakowie jest 10 miesięcy ponurych, jeszcze smog i koło listopada wszyscy zaczynają jęczeć, a w styczniu w ogóle jest koncert jęczenia, wszyscy niezadowoleni są z życia, w związku z tym wymyśliłam, że fajnie by było żebyśmy mieli tą plażę. I żeby można było tam przychodzić cały rok, żeby była cisza, szum morza, spokój. Żeby można było sobie robić co chcemy! Ta plaża też z wyjazdu mi się urodziła, bo którejś zimy miałam okazję pojechać na Florydę, do mojego taty, który jest tam kierowcą tira. On mnie właśnie po plażach woził, ja wtedy malowałam i wtedy byłam najszczęśliwsza na świecie! Naprawdę ja nigdy nie jestem tak szczęśliwa, jak wtedy gdy mogę po prostu malować na plaży! No i w tych pytaniach ‚Co ja chcę w życiu robić’, w momencie kryzysu to mnie tak ciągnęło, żeby wyjechać, ale miałam 1000 wymówek żeby tego nie robić… Stąd pomysł, żeby ta plaża przyjechała do mnie, do Krakowa. Mimo, że w końcu wyjechałam, nie zrezygnowałam z tego pomysłu do końca, on co jakiś czas do mnie wraca. No i udało mi się zrealizować warsztaty w teatrze Supernova w Krakowie, czyli krąg kobiet kreatywnych. Był piach na scenie, siedziałyśmy w kręgu, potem chodziłyśmy, malowałyśmy, trochę biegałyśmy, było jedno dziecko, więc pokazało co robić, jak się bawić, to było super! A potem powtórka w Pradze, tam gdzie Ty uczestniczyłaś. Myślę, że będę ten pomysł dalej rozwijać, tylko właśnie już nie myślę o tym w kategorii biznes, jak to miało być na początku, tylko w formie projektu artystycznego. Ja bym mogła, jako performer, tam malować, ale każdy by mógł dołączyć – zrelaksować się i wspólnie tworzyć. –Świetne! -Mam takie marzenie, żeby tworzyć! W związku z tym postanowiłam, że nie nie czekam, aż będę miała idealną stronę, nie czekam aż wszystko będzie gotowe i zaczynam mimo to. Wysyłam propozycje na różne konkursy, teraz dużo się dzieje. Piszę książkę pod okiem Marty Urbańczyk i szukam swojego rytmu, zazwyczaj piszę strasznie szybko, a tym razem piszę powolutku. Ale mam już zielone światło, bo po pierwszych czytaniach Marcie się podoba, uważa że mam ciekawy język. Nic nie dzieje się bez przyczyny naprawdę, piszę inaczej tą Powieść. Ona jest jakaś taka poetycka. Bawię się słowem, ona się sama pisze.
-Jakie książki mogłabyś zarekomendować oprócz swojej powieści drogi?
-No na pewno ‘Droga Artysty’. I jeszcze powieść, Elias canetti auto da Fe: ona mi zrobiła wiele, bo pokazała mi, że każdy ma swój świat w głowie, że mamy różne światy.To moja ukochana książka, pierwszy raz przeczytałam ją jako 18-latka. No i ten Witkacy cholernie mi w życiu miesza! Gram teraz też w spektaklu, który jest oparty o przedziwną literaturę ‚Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze’ Aglaji Veteranyi. Jest to genialnie, po prostu tak przepięknie napisana książka autobiograficzna, o dziewczynce która urodziła się i wychowała w cyrku. Wyobraź sobie że żyjesz w cyrku, Twoja mama wisi za włosy i żongluje piłeczkami, ojciec jest akrobatą i klaunem. To też jest ważna książka dla mnie, bo jest w niej motyw drogi i to drogi dziecka. A ta droga do mnie wraca, zawsze była we mnie, więc teraz można powiedzieć, że przez podróże karmię wewnętrzne dziecko.
–Justyna, a jakie jest Twoje WHY (S. Sinek)? Po co to wszystko robisz?
-To moje WHY to przede wszystkim otwieranie głównie kobiet, ludzi, na ich możliwości, na to, że mogą, na tworzenie i na radość. Chciałabym, żeby świat był weselszy, żeby ludzie się czuli bardziej wolni! No bo często te ograniczenia, które sobie narzucamy w życiu, wcale nie są takie niezbędne. Są wyuczone: że raz się wybierze jakąś drogę w życiu, to już wydaje się człowiekowi, że musi się jej trzymać, choćby nie wiem co. Na pewno w naszej kulturze.
–A może to jest takie lękowe u nas, że kiedyś nie można było znaleźć pracy, więc teraz jak masz to skoro złapałeś Pana Boga za nogi, to trudno z tego zrezygnować, pewnie ze strachu przed tym, co by było gdyby… -Tak, dokładnie, dlatego ja uwielbiam właśnie historię przemian i fascynuję się starszymi kobietami, które zaczynają nowe rzeczy, które żyją wcale nie tak, jak w tym wieku wypada. Dla mnie takim przykładem jest zawsze Leni Riefenstahl, która miała straszne historie, współpracowała z Hitlerem, ale później jak miała 70 lat nauczyła się nurkować! W wieku 70 lat została reżyserem filmów podwodnych! Można? Można! I o to mi chodzi, że nigdy nie jest za późno.
-Myślisz, że nigdy nie jest za wcześnie też? Bo to jest w jedną i w drugą stronę moim zdaniem.
-Tak, to może ciągnąć w dół, że czasem ci się wydaje, że jesteś za bardzo gówniarą, za mało masz do powiedzenia. Mnie się bardzo długo tak wydawało, że jeszcze za mało wiem.
-To takie bardzo kobiece jest, mam wrażenie, nawet jak gadam z dziewczynami na wywiadach czy sesjach, to to jest taki motyw powtarzający się, że jeszcze musimy coś tam, jeszcze jeden kurs, jeszcze jedno szkolenie, bo nie jesteśmy wystarczająco dobre.
-Tak, no a teraz ja żyję jak 20 latka a mam dwa razy tyle i naprawdę jestem szczęśliwa.
-Dziękuję Ci bardzo za rozmowę Justyna! Chciałabyś coś dodać, chcesz się jeszcze podzielić jakąś refleksją na koniec?
-Dziewczyny, no nie odkładajcie życia na potem! Nie czekajcie na raka, nie czekajcie na jakieś momenty wstrząsowe! Żyjcie bardziej, nie odkładajcie życia na potem, to jest to: nie odkładaj życia na potem!
P.S. Justyna stworzyła specjalnie dla czytelniczek Waka Waka mały prezent, krótki poradnik „Kreatywna sesja zdjęciowa, czyli kilka wskazówek reżyserskich, które pomogą zamienić fotosesję w dobrą zabawę” .
Pobierz za darmo tu: http://bit.ly/kreatywnefoto
-Hahaha.. No jak ostatnio powiedziałam Witkacym z cyckami! No właśnie z tym się borykam cały czas: kim ja jestem jestem? Artystką, byłam reżyserką, scenarzystką przez ostatnie kilkanaście lat. A w tej chwili.. też jestem artystką. Reżyseruję spektakle, piszę scenariusze, gram w teatrze, performuję, ostatnio maluję i tańczę w różnych miejscach, na przykład na Gran Canarii. Uwielbiam dzikie plaże, łąki, a nawet opuszczone budynki. I planuję pisać o mojej transformującej podróży na Kanary.
–A o co chodzi z tymi Kanarami?
-No to całe story. Pewnego dnia 2018 roku, w styczniu spakowałam plecak pojechałam na Gran Canarię, w podróż, która miała trwać 3 tygodnie. Podczas niej miałam sobie oczyścić umysł, miałam się dokładnie zastanowić co chcę w życiu robić, ponieważ byłam w trakcie bardzo mocnego kryzysu zawodowego i osobistego. Miałam stany depresyjne i źle mi było, ciasno w życiu, ponuro i to były nawracające stany, zwłaszcza zimą. Już od jakiegoś czasu miałam ochotę podróżować, jechać gdzieś, gdzie jest ciepło, gdzie są mili ludzie, gdzie jest dużo uśmiechu, mniej narzekania, nie ma przemocy.. Ale cały czas miałam miliard pretekstów, czemu tego nie robić. I właśnie w styczniu podjęłam decyzję, że jadę! Takim bezpośrednim impulsem była śmierć osoby, z którą pracowałam – aktorki teatru w Zakopanem, zmarła nagle na raka, który bardzo szybko postępował, ale miałam takie wrażenie, że ona umiera z przesłaniem. Bo ona bardzo dużo mówiła, co to znaczy żyć, co to znaczy się nażyć. I ona mi wielokrotnie wcześniej powtarzała: „Justyna jak ja bym na twoim miejscu żyła! Jak ja bym na twoim miejscu podróżowała!” W dniu pogrzebu postanowiłam, że jej posłucham. Podróż miała trwać 3 tygodnie, ale jak już się znalazłam na tych Kanarach to postanowiłam nie wykorzystać biletu powrotnego 🙂 I ta podróż odmieniła moje życie!
–Trochę mam wrażenie, że to ma związek z tym moim kolejnym pytaniem, bo całe to moje Waka Waka i biznesowe rzeczy są wokół marzeń skupione, dlatego chciałam zapytać Cię o marzenia…
-Tak.. moje marzenia.. jak byłam dzieckiem chciałam zostać piłkarzem albo aktorką. W związku z tym poszłam na informatykę i zostałam reżyserem. A teraz maluję! Wiesz co, moje marzenie na teraz, bo one cały czas się krystalizują, więc moim marzeniem jest dalej tak żyć jak żyję od roku. Bardzo mi się podoba ten styl życia, w którym pojawiam się w różnych fajnych miejscach, spotykam fajnych ludzi i robię fajne rzeczy. Lubię jak jest ciepło, ale w Norwegii i Pradze też dobrze mi się żyło. Ale tak naprawdę w tym wszystkim jest poszukiwanie domu, poszukiwanie miejsca w którym się osadzę, w którym będzie jakaś fantastyczna społeczność, ale w którym będę czuć się bezpiecznie, dobrze. I będę miała swoją pracownię, w której będę robić wszystko na co mi przyjdzie ochota. Bo ja dzisiaj maluję, dzisiaj tańczę, nie najpiękniej jedno i drugie Ale sprawia mi to radość! Oprócz tego piszę, ale ja nie wiem, co jeszcze będę chciała spróbować robić jutro. Wiem, że chcę próbować robić sztukę w różnych miejscach.
–Podoba mi się to, że Ty zapraszasz ludzi do tego. Czy wyobrażasz sobie, że mogłabyś w tym sama być?
-Ja jestem samotnikiem generalnie, bardzo lubię sobie siedzieć sama w domu dłubać różne rzeczy, czy sama siedzieć sobie na tej plaży. Ale od czasu do czasu fajnie jest zaprosić innych i właśnie z innymi porobić głupoty. Taką radosną twórczość.. zorganizowałam coś takiego jak Painting Party czyli wspólne malowanie z dziewczynami, które nigdy nie malowały I to było coś fantastycznego! Dziewczyny się tak pootwierały, zachowały się jak pięciolatki w pewnym momencie, a przyszły takie bardzo na poważnie. Zobaczenie dziewczyn, które tak bardzo chciały mieć wszystko pod kontrolą, tak bardzo chciały, żeby wszystko było ładne, a które na sam koniec po prostu chlapały farbą na prawo, na lewo, na mnie, na obraz, mogły się wyżyć, było czymś fantastycznym! I to lubię! I lubię też poprowadzić warsztaty, obserwować jak z ludzi te obrazy wypływają, często sami się nie spodziewają, że je w sobie mają, noszą.
-To jest trochę dziwne pytanie do Artysty, ale jak tak na co dzień wygląda twoje życie? Jak wygląda np. Twój tydzień pracy, życia? Miesiąc?
– To się przeplata. Masz do czynienia z osobą, która nie ma regularnego trybu życia. Ja żyję projektami. W sensie, że w pracy reżysera czy scenarzysty nie ma tak, że jest praca cały czas. U mnie to wygląda tak, że albo mam stany takiego lenistwa, że nic nie robię bardzo długo jak to Witkacy mówi ‚Stany pozornego próżniactwa’, zaczajenia się. Po tych okresach następują takie pełne energii, erupcja pomysłów. Jest wtedy 1000 na minutę i one atakują, nie mogę się od nich opędzić, to jest straszne! Ale potem wybieram jeden i się na nim skupiam i zaczyna się praca 24 godziny na dobę – przez miesiąc, dwa. Wtedy bardzo destrukcyjnie żyję, bo nie jem, nie śpię, jest tylko ten projekt i nie ma życia. I uważam, że to nie jest zdrowy rytm. Nie polecam. Aczkolwiek on ma swoje zalety, bo jest kreatywnie, ciągle na maksa! Bardzo ważne są momenty tego leżenia w hamaku, żeby się naładować, zregenerować. Próbowałam sobie narzucić jakiś regularny, codzienny rytm. Na przykład wstaję rano, zaczynam od porannych stron, albo tańca, bo to najlepiej mi wychodzi, ale no nie… No po prostu mój mózg wtedy nie pracuje, rano jestem zazwyczaj zmęczona, więc ja muszę najpierw odpocząć 😉 Piszę książkę, która jest teraz moim głównym projektem, jest to powieść drogi. No i te wszystkie momenty, kiedy ją piszę zdarzają mi się tylko jak jestem totalnie wypoczęta.
-No, przekonuje mnie to. A powiedz jak takie życie da się pogodzić utrzymaniem relacji? Z przyjaciółmi? Czy technologia już wszystko ułatwia?
-Wiesz, ja nie mam dzieci, zacznijmy od tego, że ja nie mam tej rodziny, którą ja stworzyłam. To, co nie pomaga w podróżowaniu to jest .. Żabka (kotek). Muszę ją podrzucać do „cioci”. Mam przyjaciół, ale jestem w trakcie zmiany, kiedy ja się zmieniłam, zmieniły się też relacje. Z tymi znajomymi z którymi miałam kontakt, tylko z garstką jeszcze utrzymuję, ale mam wrażenie, że teraz jest ten kontakt lepszy niż przed wyjazdem, mimo że się rzadziej widzimy. Za to jest duży krąg nowych ludzi, spotkanych na drodze, z którymi utrzymuję kontakt. Bardzo ważna jest dla mnie społeczność Latającej Szkoły (www.latajacaszkola.pl)
-Czyli znajdujesz nowych ludzi w swoim życiu, odkąd przechodzisz tą zmianę? Czyli da się jeszcze poznać nowych ludzi, zaufać komuś…
-W sumie mi się wydaje, że ta podróż się zaczęła trochę dlatego, że spotkałam te wszystkie piękne kobiety, którym się chce, które się nie zatapiają w marazmie, które choć są w różnych momentach, to chcą bardzo coś zmienić, coś zrobić, chcą działać, chcą tworzyć. Patrzenie na ich energię bardzo mnie karmi, to daje takiego kopa! A mam to szczęście, że spotykam się też na żywo z dziewczynami z tej onlajnowej szkoły, to jest bardzo fajne. –Justyna, a chciałabyś mi opowiedzieć o jakimś szczególnym projekcie, swoim pomyśle? -Jest taki temat, miałam taki szalony pomysł, żeby zrobić całoroczną Plażę dla Marzycieli. A że w Krakowie nie ma plaży i w Krakowie jest 10 miesięcy ponurych, jeszcze smog i koło listopada wszyscy zaczynają jęczeć, a w styczniu w ogóle jest koncert jęczenia, wszyscy niezadowoleni są z życia, w związku z tym wymyśliłam, że fajnie by było żebyśmy mieli tą plażę. I żeby można było tam przychodzić cały rok, żeby była cisza, szum morza, spokój. Żeby można było sobie robić co chcemy! Ta plaża też z wyjazdu mi się urodziła, bo którejś zimy miałam okazję pojechać na Florydę, do mojego taty, który jest tam kierowcą tira. On mnie właśnie po plażach woził, ja wtedy malowałam i wtedy byłam najszczęśliwsza na świecie! Naprawdę ja nigdy nie jestem tak szczęśliwa, jak wtedy gdy mogę po prostu malować na plaży! No i w tych pytaniach ‚Co ja chcę w życiu robić’, w momencie kryzysu to mnie tak ciągnęło, żeby wyjechać, ale miałam 1000 wymówek żeby tego nie robić… Stąd pomysł, żeby ta plaża przyjechała do mnie, do Krakowa. Mimo, że w końcu wyjechałam, nie zrezygnowałam z tego pomysłu do końca, on co jakiś czas do mnie wraca. No i udało mi się zrealizować warsztaty w teatrze Supernova w Krakowie, czyli krąg kobiet kreatywnych. Był piach na scenie, siedziałyśmy w kręgu, potem chodziłyśmy, malowałyśmy, trochę biegałyśmy, było jedno dziecko, więc pokazało co robić, jak się bawić, to było super! A potem powtórka w Pradze, tam gdzie Ty uczestniczyłaś. Myślę, że będę ten pomysł dalej rozwijać, tylko właśnie już nie myślę o tym w kategorii biznes, jak to miało być na początku, tylko w formie projektu artystycznego. Ja bym mogła, jako performer, tam malować, ale każdy by mógł dołączyć – zrelaksować się i wspólnie tworzyć. –Świetne! -Mam takie marzenie, żeby tworzyć! W związku z tym postanowiłam, że nie nie czekam, aż będę miała idealną stronę, nie czekam aż wszystko będzie gotowe i zaczynam mimo to. Wysyłam propozycje na różne konkursy, teraz dużo się dzieje. Piszę książkę pod okiem Marty Urbańczyk i szukam swojego rytmu, zazwyczaj piszę strasznie szybko, a tym razem piszę powolutku. Ale mam już zielone światło, bo po pierwszych czytaniach Marcie się podoba, uważa że mam ciekawy język. Nic nie dzieje się bez przyczyny naprawdę, piszę inaczej tą Powieść. Ona jest jakaś taka poetycka. Bawię się słowem, ona się sama pisze.
-Jakie książki mogłabyś zarekomendować oprócz swojej powieści drogi?
-No na pewno ‘Droga Artysty’. I jeszcze powieść, Elias canetti auto da Fe: ona mi zrobiła wiele, bo pokazała mi, że każdy ma swój świat w głowie, że mamy różne światy.To moja ukochana książka, pierwszy raz przeczytałam ją jako 18-latka. No i ten Witkacy cholernie mi w życiu miesza! Gram teraz też w spektaklu, który jest oparty o przedziwną literaturę ‚Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze’ Aglaji Veteranyi. Jest to genialnie, po prostu tak przepięknie napisana książka autobiograficzna, o dziewczynce która urodziła się i wychowała w cyrku. Wyobraź sobie że żyjesz w cyrku, Twoja mama wisi za włosy i żongluje piłeczkami, ojciec jest akrobatą i klaunem. To też jest ważna książka dla mnie, bo jest w niej motyw drogi i to drogi dziecka. A ta droga do mnie wraca, zawsze była we mnie, więc teraz można powiedzieć, że przez podróże karmię wewnętrzne dziecko.
–Justyna, a jakie jest Twoje WHY (S. Sinek)? Po co to wszystko robisz?
-To moje WHY to przede wszystkim otwieranie głównie kobiet, ludzi, na ich możliwości, na to, że mogą, na tworzenie i na radość. Chciałabym, żeby świat był weselszy, żeby ludzie się czuli bardziej wolni! No bo często te ograniczenia, które sobie narzucamy w życiu, wcale nie są takie niezbędne. Są wyuczone: że raz się wybierze jakąś drogę w życiu, to już wydaje się człowiekowi, że musi się jej trzymać, choćby nie wiem co. Na pewno w naszej kulturze.
–A może to jest takie lękowe u nas, że kiedyś nie można było znaleźć pracy, więc teraz jak masz to skoro złapałeś Pana Boga za nogi, to trudno z tego zrezygnować, pewnie ze strachu przed tym, co by było gdyby… -Tak, dokładnie, dlatego ja uwielbiam właśnie historię przemian i fascynuję się starszymi kobietami, które zaczynają nowe rzeczy, które żyją wcale nie tak, jak w tym wieku wypada. Dla mnie takim przykładem jest zawsze Leni Riefenstahl, która miała straszne historie, współpracowała z Hitlerem, ale później jak miała 70 lat nauczyła się nurkować! W wieku 70 lat została reżyserem filmów podwodnych! Można? Można! I o to mi chodzi, że nigdy nie jest za późno.
-Myślisz, że nigdy nie jest za wcześnie też? Bo to jest w jedną i w drugą stronę moim zdaniem.
-Tak, to może ciągnąć w dół, że czasem ci się wydaje, że jesteś za bardzo gówniarą, za mało masz do powiedzenia. Mnie się bardzo długo tak wydawało, że jeszcze za mało wiem.
-To takie bardzo kobiece jest, mam wrażenie, nawet jak gadam z dziewczynami na wywiadach czy sesjach, to to jest taki motyw powtarzający się, że jeszcze musimy coś tam, jeszcze jeden kurs, jeszcze jedno szkolenie, bo nie jesteśmy wystarczająco dobre.
-Tak, no a teraz ja żyję jak 20 latka a mam dwa razy tyle i naprawdę jestem szczęśliwa.
-Dziękuję Ci bardzo za rozmowę Justyna! Chciałabyś coś dodać, chcesz się jeszcze podzielić jakąś refleksją na koniec?
-Dziewczyny, no nie odkładajcie życia na potem! Nie czekajcie na raka, nie czekajcie na jakieś momenty wstrząsowe! Żyjcie bardziej, nie odkładajcie życia na potem, to jest to: nie odkładaj życia na potem!
P.S. Justyna stworzyła specjalnie dla czytelniczek Waka Waka mały prezent, krótki poradnik „Kreatywna sesja zdjęciowa, czyli kilka wskazówek reżyserskich, które pomogą zamienić fotosesję w dobrą zabawę” .
Pobierz za darmo tu: http://bit.ly/kreatywnefoto
Tak chcę czytać wywiady z fajnymi kobietami!
Zgadzam się na otrzymywanie newslettera od Waka Waka Fotografia.
Fajnie że dołączasz!
Sprawdź jeszcze tylko swoją skrzynkę mailową i potwierdź zapis. Dziękuję.